środa, 7 maja 2014

Żelazny Anioł




Tytuł: Żelazny anioł
Autor: Alan Campbell
Wydawnictwo: MAG
fantastyka, sf

Inne miejsca recenzji:
Facebook
Lubimy czytać



"Nocą Kościół Ulcisa był najbezpieczniejszym miejscem w Deepgate... pomijając to, że wisiał do góry nogami i nieuchronnie osypywał się w przepaść."

Masz już dosyć miasta, które wisi na łańcuchach? Nic dziwnego, w końcu większość podtrzymujących łańcuchów właśnie zwiesza się smętnie z nieba. I warto pamiętać o duszach, które wydobywają się z piekielnej czeluści. No bo bramy już przecież nie ma.
Tym razem mamy do zaoferowania pociąg. Ale to nie byle jaki pociąg. Jego fenomenem jest szkło. Wszędzie szkło. Ściany, dachy, meble... Łatwo coś potłuc. Zwłaszcza, jeżeli samemu jest się ze szkła.
Kiedy w końcu przyzwyczaiłam się do wyobrażania sobie miasta z łańcuchami, ono runęło w dół. Kiedy zaczęłam szczerze nienawidzić bohaterów, oni nagle okazują się całkiem ciekawi. Kiedy wreszcie zaczęłam wszystko doskonale rozumieć, dodano nowych bohaterów, nowe miejsca, nowe cele i ambicje. Słowem, historia bardzo się zmieniła.
Dill w gruncie rzeczy znajduje się w dwóch (jeśli nie w trzech) miejscach na raz i nie do końca jest sobą.
Rachel podróżuje z ciałem Dilla, ale nie z samym Dillem, tylko z pradawnym aniołem, który zawładnął jego ciałem.
Carnival zniknęła.
Mamy również wdowę, która poszła do piekła szukać męża, giganta ciągnącego gigantyczny statek, starego anioła, kobietę, która rozdaje kawałki swojej duszy i bogów. A i drzwi. Bardzo irytujące drzwi.
A co się dzieje obok naszych bohaterów? Wojna.
Jeżeli chodzi o styl, to nadal taki sam - dobry.
Fabuła robi się coraz bardziej pokomplikowana, niektórych rzeczy trzeba się domyślać, bo nie są wytłumaczone w dobitny sposób.

"- Samobójstwo jest wbrew Kodeksowi. Każda próba będzie karana...
- Czym? Śmiercią?"

czwartek, 24 kwietnia 2014

Noc blizn

Tytuł: Noc blizn

Autor: Alan Campbell
Wydawnictwo: MAG
fantastyka, sf

Inne miejsca recenzji:
Facebook
Lubimy czytać



"- Nie ty pierwsza przychodzisz tutaj szukać odpowiedzi, śmiertelniczko. Życie i śmierć, odwieczne pytania...
- Nie szukam odpowiedzi.(..)Szukam strzykawki."


Tylko w Deepgate masz szansę przemierzać chodniki unoszące się na linach i łańcuchach. Tylko tutaj możesz mieszkać w domu, a czuć się jak na statku. Kto nie chciał by przebywać w miejscu, które podtrzymują napięte łańcuchy.
A, zapomniałam dodać, że miasto może w każdej chwili runąć do wieeeeeeelkiej otchłani. A na dole... znajduje się piekło.
Pomysł umieszczenia miasta na łańcuchach bardzo mi się podoba, chociaż momentami nie jestem w stanie wyobrazić sobie poszczególnych scenerii.
Gorzej jest z bohaterami. Dill - ostatni anioł, który dostaje miecz... i kompletnie nie potrafi się nim posługiwać. Oczywiście zostaje bohaterem i bla, bla, bla. Szczerze mówiąc, nie lubię go i nie podoba mi się nagły zwrot akcji pod koniec.
Carnival - demoniczna anielica, która co nów zabija jakiegoś kretyna, który nie potrafi się zabezpieczyć. Potem dopada ją sumienie i tnie się niczym emo. Wredna suka, chamska zołza - no ideał kobiety. Problem tylko, że gdzieś tam w głębi ma zranione serduszko i okazuje się, że jednak potrafi być dobra. Szkoda... Mogła być zła do końca.
Pan Nettle - sieciarz, który owładnięty jest szałem, na szukanie swojej zmarłej córki. Przy tym jest niezwykle irytujący. Wszędzie jest, wszędzie coś psuje.
Rachel - assasynka, którą pilnuje braciszek. Nie wiem czemu, ale jej nie lubię. Może dlatego, że (chyba) zakochuje się w Dillu, którego nie lubię.
I wreszcie Truciciel. Ten mi się podoba w całej okazałości. Przynajmniej jedna postać, która dąży do swojego celu.
Czyta się dobrze, chociaż mało jest książek w której tak bardzo irytują mnie postacie. Pierwszo i drugoplanowe.
Fabuła jest wciągająca, wątki z pozoru niezwiązane, przeplatają się i tworzą całkiem spójną i dobrze wymyśloną historią. W sumie nie ma walki dobra ze złem... Jest walka o chore ambicje.
Czy polecam? Mam mieszane uczucia. Napisana jest naprawdę świetnie... ale bohaterowie...

"- Nie jestem w nastroju na rzeź.
(BUM, TRACH, SSS - rozwalony sterowiec, kilkadziesiąt ludzi umiera).
- Chyba jednak byłam w nastroju."

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Płomień śmierci

Tytuł: Płomień śmierci
Wydawnictwo: Bez kartek
thriller, sensacja, kryminał
Inne miejsca tej recenzji:
 
 Nie ma cytatu, bo książka nie ma fragmentu godnego uwagi
 
Zanim zacznę faktyczną recenzję trzeba wyjaśnić dlaczego ta książka ma tylu autorów i dlaczego jest pionierska na naszym rynku.
Otóż dlatego, że pierwotnie powstała ona na łamach... facebooka. Kilkoro ludzi zebrało się i postanowiło napisać sobie książkę. Pomysł fajny i faktycznie pionierski, zwłaszcza, że książka została potem wydana w formie ebookowej i papierowej. Duży plus za coś nowego. I na dobrą sprawę, to jedyny plus.

Jesteśmy Polakami, którzy w dobie kryzysu jedziemy do Anglii i zamierzamy pracować w hotelu. Wszystko układa się całkiem dobrze, dopóki taka jedna z nas (taka tam puszczalska) nie idzie na randkę z szefem (chociaż ma chłopaka).  A potem ginie w tajemniczych okolicznościach.... Nagle pojawia się policjant, tajniak. Oczywiście nie powinniśmy o tym wiedzieć, w końcu jest tu incognito, ale co tam. Nie bardzo jesteśmy zaskoczeni tym, że kobiety w tym miejscu giną już od dawna, a on zjawia się dopiero teraz. Przecież to takie normalne. Ale ciii, pomagamy mu.

Potem jest jeszcze gorzej. Cały nagły zwrot akcji, który miał wydawać się naprawdę... "wow", nie był taki. Był bardzo, ale to bardzo przewidywalny i banalny. Sama końcóweczka... No płakałam ze śmiechu.
 
Zdania układane w stylu ucznia podstawówki. Zero finezji, zero pomysłu, zero wszystkiego. Przy tylu osobach spodziewałam się, że chociaż jedna będzie ogarniała to stylistycznie. Jednak nie. 
Jeżeli chodzi o postacie, to teoretycznie są zupełnie różne. Teoretycznie, bo w praktyce są jednakowe. Jednakowo głupie i naiwne.
 
Pod względem technicznym też dno (zaznaczam jednak, że czytałam ebooka, nie wiem jak to wygląda w wersji papierowej). Kompletny brak umiejętności pisania (lub składania) dialogów. LITERÓWKI! Znalazłam jedno słowo, które nie istnieje!

Ogólnie... źle, baaaaardzo źle. Nie traćcie czasu.
 


Achaja. Tom3.

Tytuł: Achaja. Tom3.
Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawnictwo: Fabryka Słów
fantasy, fantastyka, sf
Inne miejsca tej recenzji:
 "Nikt nie każe ci iść dalej.  Można siedzieć i czekać na śmierć."
 
Najgorsza z całej trylogii. Pisana na szybko, byle by skończyć, byle by zarobić. Naszpikowana akcją aż do przesady. Ale jednak nadal arcydzieło.
Tak zżyłam się z dziewczynami, że stronice mam mokre od łez. Dziewczyna nawykła do krwi, brutalnych mordów i śmierci beczy nad kilkoma prostymi zdaniami. Nad kilkoma 'papierowymi' postaciami, które jakoś zmieniły jej światopogląd.
Historia 'Laleczki' może i jest trochę naciągana, ale czytam tą książkę już któryś raz i zawsze mam te same emocje. Silne emocje.
Co do samej Achaji... została cesarzową, spełniło się jej marzenie, chociaż trwało krótko. Miała przy sobie Shhę. Zmieniła świat, niosła ze sobą wojnę i rewolucję. Skopana przez życie dostała wreszcie swój kawałek szczęścia.
Jedna z tych pozycji, po której następuje 'kac książkowy - niemożliwość zaczęcia kolejnej książki, ponieważ nadal przeżywa się poprzednią.'

I na tym kończy się pierwsza część trylogii. Do tej pory wielu ludzi myślało, że "Achaja" to trylogia, a "Pomnik Cesarzowej Achai" to tak na dobrą sprawę zupełnie inna książka, w której co jakiś czas ktoś tam wspomni byłą Szermierz Natchnioną. Otóż nie. 
"Achaja" to tak na prawdę pierwsza część trylogii (lub nawet sagi), "Pomnik Cesarzowej" to część druga, a trzeciej jeszcze nie znamy, i pewnie długo nie poznamy. Ale według mnie, warto czekać.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Achaja. Tom2.


Tytuł: Achaja. Tom2.
Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawnictwo: Fabryka Słów
fantasy, fantastyka, sf
Inne miejsca tej recenzji:

"Pocałowała ją w okrwawione usta i wcale nie wydawało się to nie na miejscu"

Księżniczka Troy, Księżniczka Arkach, Szermierz Natchniony, Major... całkiem nieźle jak na 19 letnią dziewczynę. A, no i zapomniałam dodać... była niewolnica, dziwka i potwór, bo jak inaczej nazwać kogoś z czarną pustką zamiast białek? No i jeszcze ten ogon, kły i pazury... Ale to już dodatek.
Ten tom opowiada, jak z niewolnicy i prostytutki stać się kimś ważnym, jak znaleźć miłość i przyjaźń, jak zabijać bez pamięci, zostając przy tym człowiekiem.
Po raz kolejny Ziemiański staje na wysokości zadania. Jego zabawny, ciekawy język dokładnie opisuje nam poczynania Achajki.
Ulubiona scena? Na pewno walka z Vironem, gdzie krew miesza się z pyłem i potem. Gdzie jęki bólu zagłuszane są przez wiwatujące koleżanki. Gdzie porażka zamienia się w wygraną, a potem znowu w klęskę. Gdzie nie wiadomo co się stanie.

"No, dziewczyny. Która tam wierzy w Bogów, armię Arkach i nie ma akurat okresu... Stawać w linii!!! "

Achaja. Tom 1.


Tytuł: Achaja. Tom1.
Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawnictwo: Fabryka Słów
fantastyka, fantasy, sf
Inne miejsca tej recenzji:
Facebook 
Lubimy czytać



"Pamiętaj, w życiu nigdy wszystko naraz nie układa się dobrze, jeśli tak ci się wydaje, znaczy, że wariujesz." 

Jesteś sobie księżniczką. Fajnie, nawet bardzo. Problem w tym, że tatuś znalazł sobie nową żonę, która jest od ciebie młodsza. W dodatku cię nienawidzi i podstępem wysyła na... wojnę. Ciebie, urodzoną w pałacu delikatną dziewczynkę. Nic dziwnego, że twój oddział poddaje się, gdy napotyka pierwszego wroga. Z takimi żołnierzami...
Trafiasz do obozu niewolników, gdzie spotykasz dwóch mężczyzn, którzy wspaniałomyślnie chcą cię uratować od grupowego gwałtu. Jak? Otóż będą cię gwałcić tylko we dwóch. Cóż za szlachetność...
A potem, jest już tylko zabawniej...

Co by nie powiedzieć tytułowa Achajka nie ma łatwego życia. Z salonów rzucili ją na piaskowe pole walki. Co prawda nie zdążyła dobrze posłużyć się mieczem, ale jednak. Mamy możliwość przechodzenia razem z nią ciężkiej szkoły życia. Razem z nią pracujemy na każdy mięsień, który z dnia na dzień pęcznieje. Mamy szansę podziwiać jak z księżniczki rodzi się wojowniczka, na którą nie ma sposobu.

Bądźmy szczerzy, "Achaja" nie należy do książek łatwych i przyjemnych. Jest pisana specyficznym językiem Ziemiańskiego. Pełna ostrego języka, humoru, ale też mądrych słów. Nie każdemu może się to podobać, rozumiem. Mimo wszytko należy docenić styl pana Andrzeja, bo to kawał dobrej fantastyki.
Jeżeli chodzi o fabułę... no cóż, główna zasada 'dowalmy jeszcze jej problemów, w końcu jest księżniczką'. W pierwszej części nie jest jeszcze aż tak źle. Później robi się gorzej, problemów przybywa, ale mamy też i miłe chwile...

Mnie historia Achajki wciągnęła bardzo. Czytałam ją już kilka razy i nigdy nie mam dość.
Ah, no i te wspaniałe rysunki... ;)

 "Zawsze pamiętaj o jednym. Walczysz dla siebie. Nie po to, żeby wszyscy widzieli, jaka jesteś dobra, żeby cię podziwiali."

Witajcie.

Do tej pory skromnie (żeby nie powiedzieć żałośnie) funkcjonowałam na Facebooku.
W końcu stwierdziłam, że w sumie czemu by nie założyć bloga i móc więcej pisać? Może nawet nie tylko o książkach? W końcu robię też coś innego w życiu.
Ale fakt, głównie mam zamiar zamieszczać recenzje.
Mimo lekkiego i babskiego wyglądu strony, królować tu będzie fantastyka, czyli bród, krew, pot i łzy. Od czasu do czasu pewnie zjawi się jakiś horror albo kryminał. Przesłodzonym romansom mówimy nie, chociaż recenzja "cudownego" "Zmierzchu pewnie też się gdzieś tu znajdzie.

Tak więc bez zbędnych słów. Zapraszam na mojego fanpejdża, od którego wszystko się zaczęło i przystępuje do wklejania wcześniejszych recenzji, co by być na bieżąco ;)